weszli Rosjanie. Główne siły rozdzielone są na trzy korpusy, z których jednym dowodzi książę brunświcki, drugim sam król, łrzecim książę Bevern.
Brühl się uśmiechał.
— I te trzy korpusy mają być na nas przeznaczone?
Zaczął się śmiać coraz głośniej.
— Ha, chyba na rok przyszły.
Rutowski stał zmieszany.
— Wyście to naturalnie daleko lepiej odemnie wiedzieć powinni — rzekł — jestem więc spokojny i przepraszam, żem was napróżno nudził.
Brühl, chwytając go za rękę, poskoczył ku niemu.
— Generale — zawołał — na miłość Bożą, ani słowa o tem przed królem jegomością, aby go napróżno nie męczyć. Jest to wprost niemożliwe.
— A! wiesz przecie, że plotek nie noszę! — odezwał się Rutowski.
Podał mu rękę i wyszedł żywo. Brühl ramionami ruszył, spojrzał na zegarek; godzina królewska się zbliżała: zaledwie miał czas kazać się zanieść na zamek.
— Kłusem! — zawołał na tragarzy i dwaj silni chłopcy podnieśli lektykę, jak piórko.
W przedpokoju minister prawie się przeląkł, niespodzianie postrzegłszy oczekującą ciżbę; ale obawa trwała chwilę tylko, wprędce bowiem rozpoznał, że ta gromada osób składała się z dzieci Muz i Apolina, z artystów i znawców sztuki. Stał wśród nich, z włosami na ramiona rozpuszczonymi i żywemi oczyma, Rafael Mengs, obok niego skromny, szydersko jakoś uśmiechnięty Dietrich; dalej profesor i miłośnik starożytności Lippert i wielki znawca kunsztu, erudyt i intrygant, spekulator i krytyk zarazem, niegdyś jeden z sekretarzów Brühla, dziś dyrektor akademji Heinecken. Oprócz nich kilku Włochów, Anglik Hamilton, malarz scen myśliwskich i inni.
Brühl spojrzał na to zgromadzenie, zwołane bez jego wiedzy, i zapytał Heineckena:
— Co to jest?
— Król nas zawołać kazał: nie wiemy — odparł dyrektor.
Nie czekając dłużej i zostawiając tych panów w antykamerze minister wbiegł do królewskiego pokoju. August zamyślony siedział w fotelu, naprzeciw którego na ogromnym trójnogu stał obraz; było to owo sławne Guido Reniego dzieło, nabyte przez kanonika Luigi Crespi z Bolonji od rodziny margrabiego de Tanara.
Na widok Brühla król jakby rozbudzony powstał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.