W istocie minister wysiadał z lektyki i nie widząc nic, nie słysząc, nie zważając na to, co się koło niego działo, biegł na schody. Twarz miał gniewem wywróconą, bladą i zestarzałą nagle; jeden mankiet koronkowy wisiał u rękawa oddarty, peruka była w nieładzie.
W sali powlókł oczyma po twarzach przytomnych i jakby nie widział nikogo, wpadł do gabinetu, w którym siedział Rutowski.
Za nim też wcisnęli się: hrabia Loss, kanclerz Stammer i prezydent konsystorza Globig, wszyscy wicekrólomi zwani. Zmienione ich twarze zwiastowały przestrach; Loss, trzymał papiery w rękach tak drżących ze wzruszenia, iż latały z góry na dół.
Za nimi nadbiegł z zamku dążący generał adjutant baron von Spörken. Stosownie do temperamentów, twarze tych panów były blade jak marmur, żółte jak wosk, czerwone jak piwonie: baronowi von Spörken krew o mało nie tryskała z oczu, Rutowski, poważny i smutny, miał majestatyczny spokój ojca, którego był obrazem.
Brühl stanął w pośrodku i odetchnął.
— Panie generale — rzekł do Spörkena — zmiłuj się, rozporządź, nakaż, pilnuj. aby mi nikogo do króla, ale co się nazywa nikogo z wojskowych nie dopuszczano.
— To się rozumie, bądźcie spokojni — rzekł Spörken.
Oczyma jakby obłąkanemi Brühl powiódł po ścianach i siłą woli odzyskał przytomność i krew zimną, przynajmniej pozornie.
— Rzecz jest niesłychana, w dziejach niepraktykowana, niepojęta, która wszelkim kombinacjom kłam zadaje, bo się wszelkiemu prawu urąga. Słyszeliście panowie?
Rutowski podniósł głowę.
Tak jest; co chwila gońcy to potwierdzają — mówił Brühl coraz usiłując się spokojniejszem okazać — tak jest. Król Fryderyk, niepomny praw narodów, nie wypowiedziawszy nam wojny, nie mając najmniejszego powodu do najazdu, trzema kolumnami wkracza do Saksonji. Oto są z Berlina doniesienia jak najdokładniejsze. Ma czterdzieści tysięcy ludzi. Książę Ferdynand Brunświcki wszedł do księstwa magdeburskiego a kwatermistrz i przednie straże na Hallę, Lipsk, Bornę, Chemnitz, Freiburg, Dippelswalde zmierzają ku Dreznu. Król sam z wyborem żołnierza idzie po lewym brzegu Elby przez Wittembergę, Torgau, Meissen, zapewne na Kesseldorf. Książę Bevern od Frankfurtu nad Odrą, przez Elsterwerde, Budyszyn, Stolpen i Lohmen, dąży w okolicę Pirmy.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.