Oczekiwanie, straszniejsze nad wszystko, nużące, trwało długo.
Prusacy, otaczający już Drezno, ciągnęli powoli, jakby te męczarnie oczekiwania przedłużyć chcieli.
Na ostatek w ulicach rozległy się krzyki i tętent, a na zamku królowa podniosła się z przed obrazu, przeżegnała i stanęła jak skamieniała, bezmowna, blada.
Przybliżył się ojciec Guarini.
— Najjaśniejsza Pani — rzekł — módlmy się do Ducha Świętego, aby nas natchnął męstwem i stałością. Są to dary Jego. Dni próby długo trwać nie mogą...
Baron von Spörken wszedł do sali blady.
Królowa nań spojrzała.
— Mów! — rzekła.
— Dwanaście bataljonów piechoty i trzy szwadrony jazdy zajmują miasto — rzekł stłumionym głosem. — W tej chwili pierwsze posterunki gwardji rozbrajają. Opór był niepodobieństwem.
— Niech się stanie wola Boża.
Szwajcarami obsadzają zamek...
Królowa nic nie odpowiedziała.
— A Fryderyk? — zapytała po chwili.
— Niema go przybędzie jutro; wolał na spełnione przyjechać, wstydząc się tego, co czyni.
W tej chwili popłoch z ulicy przenosić się zaczął do zamku
Obszerne dziedzińce jego wypełniły się tymi, którzy pod skrzydłem królowej szukali opieki. Na tym podwórcu, jak salon flisami kamiennymi wykładanym, gdzie się niegdyś odbywały świetne karusele i maskarady za Augusta Mocnego, kędy się paliły ognie brylantowe i brzmiały muzyki, ciżba przestraszona, ludzie z węzełkami mienia, o którego całość obawiali się, cisnęli się teraz, szukając w cieniu, w załomach niedojrzanego schronienia.
Królowa wyglądała oknem i łzy płynęły jej po twarzy, choć rysy zdawały się nieporuszone i jakby od bólu stężałe.
Co chwila ktoś wpadł z wieścią.
— Zajmują magazyny wojskowe — wołał jeden.
— Wypróżniają arsenał... rozbierają broń...
— Zabierają kasy..
— Pieczętują dykasterja i archiwa.
Królowa zwróciła się żywo.
Archiwum sekretne, archiwum, o którego pochwycenie chodziło najwięcej Fryderykowi, aby nim wojnę usprawiedliwić, znajdowało się na zamku; klucz jego miała królowa.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.