Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

— Masz waćpan widocznie szczęście do starych bab — przerwał Masłowski — bo oto druga; wszak Brühlowa chciała waćpana wziąć za sekretarza... Widoczna to wskazówka Opatrzności, abyś się podżyłych pilnował, bo co przeznaczone, to nie minie. Już teraz odgaduję, że Doris, której los rzucił cię w objęcia, musiała ocalić...
— Coś podobnego — rzekł Simonis — nie puściła mnie, pókim się jej nie wytłómaczył, czegom tak uciekał. Pięte przez dziesiąte wykłamałem się niedobrze bo coś już o mnie i o mojej ucieczce od Miny zasłyszała. Uparła się być moją zbawczynią i przez te dni uchodziłem za jej brata.
— No, to jeszcze nic — odparł Masłowski — gorzejby było, żebyś musiał za męża uchodzić. A teraz co myślisz?
— Nie wiem jeszcze, a wy? — zapytał Simonis.
— Ja? Do obozu pod Pirnę hrabia Brühl brać mnie z sobą nie życzył, zostałem tutaj. Wcale się nie gniewam, to mi wszystko jedno, a mam satysfakcję patrzeć, jak się te szołdry jeść będą. Nasza ekscelencja, lękam się, żeby nie rychło chyba dostała pozwolenie powrotu do pałacu. Prusacy zabierają się tu gospodarować na dobre. Dalipan zabawne... Spojrzał obojętnie na Simonisa i swą piosenkę poświstywać zaczął, a potem odezwał się:
— Masz już waćpan mieszkanie? bo spodziewam się, że u Doris nie zostaniesz dłużej?
— Będę ja miał dzisiaj.
— Na przypadek potrzeby, zawsze moje na usługi wasze. Fuchsowa bardzo pobra kobieta i drugiej pościeli dostarczy.
Z tem się pożegnali. Simonis nic nie mówiąc, poszedł do kamienicy baronowej. Zdala już widać było okna drugiego piętra pootwierane i staruszkę w czepcu, przypatrujący się, jak z głównego odwachu przed jej oknami pruscy żołnierze ściągali resztki nieszczęśliwej gwardji saskiej; tłum ludu, i tu stojący opodal, w milczeniu się temu przyglądał.
Jeszcze nie miał czasu dostać się na drugie piętro, gdy stara Gertruda, zapewne z rozkazu swej pani, otworzyła mu drzwi, witając go ręką i uśmiechem.
— Pańskie zawiniątko na strychu w całości: nic nie zginie....
W progu stała baronowa z twarzą promieniejącą. Simonis w rękę ją pocałował.
— Cieszę się, że waćpana widzę całym i zdrowym, teraz już jesteście zupełnie bezpieczni. Ale mi mój Serb kazał odpowiedzieć, gdym się o was pytać posyłała, że tam u niego aniście byli. Lękałam się bardzo.