— On Ciebie bardzo nie lubi — rzekł — bardzo zły na ciebie; jeżeli już weszli do Drezna, no to oni tobie szkody narobią więcej, niż mnie. Biedny Brühl.
Westchnął minister.
— Najjaśniejszy Panie, z pałacu mojego już pozostała ruina tylko.
Król ręce załamał.
— To barbarzyńca! Dla niego nic świętego niema! To bezbożnik! A! co za szczęście, żem zabrał Magdalenę Corregia, bo na majestat Rafaela, tak jak na majestat królewski, porwać się nie będzie śmiał. Mówisz, że ci pałac splądrowali. A galerję?
— Bosza ją wykupił, zapłaciwszy dziesięć tysięcy talarów.
— Ja ci to powrócę, Brühl, — rzekł król wzdychając — ja wiem, że ty to cierpisz dla mnie. Niech tylko tego pyszałka zgniotę...
Łzy zakręciły się w oczach króla, który powoli poszukał fotelu za sobą, siadł podparł się na ręku i odezwał tęsknie:
— Masz słuszność; kiedy tak, to na te dzikie świnie polować nie wypada, póki Prusaków się nie pozbędziemy.
I była chwila milczenia.
To nam tu w tej głupiej Pirnie gotowo wszystkiego zabraknąć — dodał król.
— Najjaśniejszy Panie! — mojem zdaniem — odezwał się minister — zdrowie i spokój Waszej Królewskiej Mości droższe są nad wszystko. Kraj się podźwignie po tych klęskach, byle pańskie na tem nie szwankowało szczęście i należne mu zaspokojenie potrzeb ciała i ducha. Wkrótce ma się rozpocząć sejm w Warszawie; gdyby nawet Prusacy nie byli weszli do saksonji, zawszebyśmy byli zmuszeni wybrać się do Polski.
— Tak, tak — rzekł król — mieliśmy polować na niedźwiedzie i łosie.
— Dlaczegożbyśmy teraz zaraz nie udali się tam? Przesilenie — mówił Brühl — trwać długo nie może: Najjaśniejszy Pan nie potrzebujesz tu być osobą swoją. Możnaby udać się do Warszawy i tam oczekiwać rychłego rozwiązania sprawy.
— Którędy? — zapytał krol — hę? a gdzież ja teraz sto trzydzieści koni znajdę na przeprzęgi?
Zdaje mi się, że król Fryderyk przez Ślązk i Wrocław drogi dopuści: nie będzie śmiał zatrzymywać króla polskiego.
— Masz słuszność — odparł August — jednakże, hm? jeśliby Austrjacy nam w pomoc zaraz przyszli, a nasze 30 000 żołnierza połączyły się z nimi, żebyśmy tego najezdnika ścisnęli i wrzucili do Elby, a mogli w przyszłym tygodniu powrócić do Drezna? Królowa musi być bardzo niespokojna hm?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.