August milczał zatopiony w sobie.
— Barbarzyńca! — powtórzył po cichu — dziki człowiek! Brühl. napisz do niego list... silny... ja go natychmiast podpiszę. Niech Bellegarde jedzie, albo ktokolwiekbądź.
— List! jemu-by kulę nie list posłać trzeba — rzekł Rutowski — toby jedno poskutkowało.
Szczęściem jakoś nadeszła chwila podwieczorku; król ruszył milczący spełnić ten obowiązek i rozmowa się przerwała. Rutowski po kilka razy wtrącał jakieś słowo, ale August udawał, że nie słyszy, i nie odpowiadał.
Dosyć długo potem minister przy królu pozostał, sam na sam znim, pocieszając go umiejętnie, tak, że, gdy nadeszła snu godzina, August III po wieczornem winie, zwanem „Schlaftrunkiem“, prawie uspokojony poszedł za kotarę.
Brühl, ustawiwszy straże, wysunął się do sąsiedniego domu. Dano mu znać w progu, że posłaniec od żony czekał z Drezna. Był to przebrany Włoch Rotti, używany do posług różnych, zręczny, przebiegły, śmiały i gotów na wszystko dla hrabiny, której był ulubionym sługą. Ażeby wydobyć się z Drezna, musiał przywdziać łachmany robocze, w których go poznać było trudno: piękny i w sile wieku mężczyzna wydawał się prawie starym.
Brühl ze świecą musiał przystąpić blizko, aby być pewnym, iż on jest nie kto inny.
Rotti miał na plecach nalepiony plaster, pod którym było pismo hrabiny. Nie listem, ale rodzajem dziennika nazwać je było można. Godzina po godzinie zdawała sprawę w wyrazach krótkich, suchych, z tego, co się w mieście działo. Dyaryusz ten mimo swej zwięzłości, choć nie zawierał jednego wyrazu narzekania, choć zdawał się pisany z krwią zimną protokulisty, przejmował jakąś zgrozą. Brühl, czytając go, bladł, rumienił się i wstrząsał, gryzł wargi, wreszcie rzucił go na stół i twarzą ku stojącemu obrócił.
— Mów! — rzekł.
Rotti ręce roztworzył, głowę zwiesił, ramiona podniósł.
— Przepadło wszystko — rzekł — oni tam panują! Pałac zburzyli ze szczętem, zrabowali; zabrali, co zabrać było można, czego wziąć niepodobna, zniszczyli. Król sam był tam w czasie rachunku.
— To nic — przerwał Brühl zimno. — Ha! zwierciadła i porcelana kupują się za pieniądze. Co więcej?
— Archiwum — rzekł Rotti stłumionym głosem.
— To wiem — odezwał się minister — co więcej?
— Kasy zabrano wszystkie, ministrom zapowiedziano uwolnienie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.