Szedł więc, nie spuszczając go z oka, unikając aby go nie postrzeżono. Pałac Moszyńskich stał naówczas wśród obszernego ogrodu, niemal za miastem, z widokiem niczem nieosłonionym na dalekie góry. Z samego kierunku drogi łatwo było odgadnąć cel, do którego prowadziła. Masłowski się wcale tego nie spodziewał; zawrzało w nim.
— Jeżeli zdrada się okaże, jutro go jak psa zastrzelę! — zawołał do siebie. — Mniej jednym takim jegomością na świecie, ludzkość na tem nic nie straci.
Simonis oglądał się pilnie dokoła, nim przypadł do żelaznych sztachet i bramy, która w ogród i do pałacu prowadziła. Tu stała warta i spytała go do kogo idzie. Simonis szepnął, że ma polecenie stawić się u majora Wangenheima. Żołnierz służył mu za przewodnika. Masłowski pozostał zdala na czatach.
Major Wangenheim, młody i przystojny mężczyzna, pomimo spóźnionej godziny siedział jeszcze w mundurze i przy szpadzie, gdy mu przychodzącego oznajmiono.
Spojrzawszy na niego, zamyślił się nieco.
— Pani baronowa Nostitz mnie przysyła — odezwał się Simonis.
— Tak — rzekł sucho major — wiem, waćpan byłeś trochę znajomy Brühlowi i jego dworowi.
— Bardzo mało...
— Mogłoby dla waćpana być ciekawem zobaczyć, co się tam w obozie dzieje?
Kawaler milczał.
— Mógłbyś waćpan zaofiarować hrabinie przeniesienie listu od niej do męża, ale ten musiałby być mnie wprzódy zakomunikowany.
— Hrabina wątpię, by mi zaufała — odezwał się Simonis nieśmiało.
Wangenheim popatrzał na niego.
— Jednem słowem — rzekł — mój panie, masz ochotę przynieść nam wiadomość z obozu i zanieść tam do naszych znajomych pewne rozkazy?
Simonis zmilczał.
— Będę posłusznym, gdy mi to nakazanem zostanie — odezwał się — lecz nie kryję tego, iż mało mam wprawy i doświadczenia, i że na własną zręczność rachować nie mogę.
Major się rozśmiał wzgardliwie nieco.
Zbytnia to skromność — odezwał się, patrzą mu w oczy i badając go — w takich sprawach mało kto nabiera wprawy: ludzie się do tego rodzą. Krótko waćpanu powiem, ludzi nam braknie, potrzeba, abyś jutro się wybrał i jak najprędzej powrócił.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.