— Jaką psiarnię! — westchnął August. — Fleta Akteona, Lutni, Sezostrysa tam mieć nie będę!
Brühl, chcąc smutek ten rozerwać, z pogardą odezwał się o charcidłach margrabi; ale to króla nie rozweseliło.
— Myśliwstwo warszawskie — dodał najjaśniejszy pan — niewiele warte zapewne, lepsze niż nic; ale tam takich, jak ja, psów nie mają.
Minister zapewnił, iż podobnych nie było w całej Europie, i że książę Richelieu za łaskę się domagał parę szczeniąt dla króla Ludwika.
To nieco rozjaśniło czoło pańskie. Masłowski stał ciągle w progu, bo jeszcze rzucano mu jakieś pytania, na które najczęściej sam minister w imieniu jego fantazyjnie i niekoniecznie zgodnie z prawdą odpowiadał.
Długie badanie skończyło się nareszcie; Masłowski przypuszczony został do pocałowania ręki królewskiej i odszedł. W godzinę potem Brühl go powołał do siebie i kazał mu oświadczyć w Dreznie, aby próbę tę od Boga zesłaną znoszono cierpliwie; że ona długo trwać nie może, a skończywszy się znamienitym tryumfem; iż wojska saskie wkrótce się z austrjackiemi połączą i wygnają z kraju nieprzyjaciela; słowem, że wszystko szło zgodnie z planami jego, które musiały nieomylnie prowadzić Prusy do upadku, a Saksonję do potęgi i sławy!
Było to 14-go października 1756-go roku, w dniu, którą żałobną pamięcią zapisał się w dziejach Augusta III. Zima zbliżała się, ale wojny przerwać nie mogła; z obu stron gromadziły się siły, poruszały oddziały i nieustanna walka na granicy prawie zawsze na korzyść Prusaków wychodziła.
Miesiąc upływał od czasu, gdyśmy w Pirnie króla widzieli; on i Brühl z całym dworem, lękając się wpaść w ręce nic nie szanującego króla pruskiego, przenieśli się do Königsteinu, w którym tyle ofiar wprzódy lata powolnej męczarni spędziło. U stóp twierdzy odgrywała się ostatnia scena pierwszego aktu tego dramatu, w dziejach zowiącego się siedmioletnią wojną.
Wkrótce po oznajmieniu generała Spörkena, iż wojska prukie usiłować będą odciąć obóz od czeskiej granicy, Fryderyk w istocie śmiałym marszem wystąpił pod Lowositz i pierwsze odniósł tam zwycięstwo.
Po niem był już prawie panem wojska saskiego, który nierychło zebrawszy się na zbudowanie mostu pod osłoną twierdzy w Koenigsteinie, przeszło go mglistą nocą z dnia 13 na 14 i znalazło się wycieńczone trzydniowym głodem a więcej niż czterotygodniową blokadą, w rękach oczekojących już na nie