Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

Polski jedzie: zawsze mu zostało królestwo tak bogate w lasy jak żadne, a ja, oskoczony, muszę się bronić, nie mając piędzi ziemi bezpiecznej.
Po chwilce podniósł głowę.
— Król jegomość prosi o gwardję! — powtórzył generał.
— To próżno! boleję nad tem, ale jej nie puszczę, aby nie poszła zwiększyć austrjackiej siły. Pozdrów króla ode mnie. Paszporty gotowe; niech na Wrocław jedzie: drogi bezpieczne i przeprzęgi mieć będzie dobre.
Bellegarde stał jeszcze, gdy Fryderyk odwrócił się, pogięty kapelusz uniósł nieco i skinął głową:
— Nie mogę więcej, adieu...
Generał wyszedł wzdychając; a król oczyma za nim pogonił‘
Zaledwie się drzwi zamknęły, gdy major Wangenheim wszedł.
— Wasza Królewska Mość pozwolisz mi więźnia tego przypomnieć?
— Jakiego?
— Młodego Polaka, którego przed kilku tygodniami wzięto, gdy się z Pirny do Drezna chciał dostać.
— Polaka! — odezwał się król — który się tak zuchwale stawił?
— Lecz nic przy nim nie znaleziono, a przez czas, jak jest pod strażą, mogliśmy się przekonać, iż wcale Sasom nie sprzyja. Wasza Królewska Mość byłeś łaskaw przyczec mu uwolnienie, ośmielam się za nim wstawić.
Fryderyk pomyślał.
— Niech mi go tu przyprowadzą.
Wangenheim wyszedł, a w kwandrans potem dwóch żołnierzy przywiodło do drzwi odartego Masłowskięgo odzianego w korzuszek stary, w chodaki zamiast butów, bez czapki, podobniejszego do włóczęgi, niż do owego śmiejącego się chłopaka, który tak raźno dawniej na świat spoglądał.
Nędza ta jednak i niewola, choć go wymizerowały, nie odjęły mu ani dawnej buty, ani tej wesołości rozpaczliwej, która czasem w pewnych charakterach na rusztowanie nawet towarzyszy,
Wprowadzony Masłowski stanął u drzwi w milczeniu.
Fryderyk na niego z pogardą popatrzał, a potem rzekł:
— A co, wypościł się on?
— Z łaski Waszej Królewskiej Mości — krótko rzekł Masłowski — dosyć.
— A drwa pan szlachcic rąbał?
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie.
— I wodę nosił?