Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

powoli kierował się ku niemu. Po drodze pełno spotykał Prusaków, którzy już dokoła Sasów posterunki zajmowali. Naprawdę też, oprócz oficerów, trudno było jedno wojsko od drugiego rozpoznać; głodnym Sasom dano chleba, piwa i wódki i wszyscy pospołu z Prusakami chciwie się odżywiali, bo od dni trzech mało który co miał w gębie. Po drodze leżały konie zdechłe, wozy połamane i ludzie, którym nagłe osłabienie lub choroba dalej iść nie pozwoliła. Widok to był straszny i litość obudzający. Masłowski szedł, stawał, patrzał, ale i jemu spieszyć się trzeba było, bo i on ostatnich dni wiele stracił a pomódz nikomu nie mógł. Po razy kilka zatrzymywały go straże pruskie; pokazywał swój pas i szedł dalej. Minęło go kilku Saskich oficerów puszczonych na słowo, popatrzeli i poszli. Most na rzece jeszczy był cały; podszedłszy go powoli, skierował się na zamek. Tu resztki gwardji szczupłą straż trzymały u bramy. Wdrapawszy się na górę i wpuszczony przez sklepione wrota do środka, pan Ksawery zaraz w nich spotkał się się z Wernerem, paziem Brühla, który, poznawszy go, krzyknął:
— Prowadź mnie — rzekł do jego ekscelencji, żebym przynajmniej miał się w co odziać i powrócić do Drezna.
Trudno się tu było czegokolwiek dopytać, taki popłoch panował na zamku. Werner przy najlepszcj chęci usłużenia dawnemu towarzyszowi, nie mógł na razie lepiej mu przysłużyć się. jak wprowadzając go do cieplej izby i obiecując jedzenie.
Wypocząwszy i odzyskawszy swój humor, Masłowski potrafił nawet już między paziami nabyć sobie na kredyt ubranie porządne i ciepłe, nie chciał go jednak włożyć, pragnąc przedstawić się ministrowi tak, jak z niewoli powrócił.
Z południa ledwie wezwano go do domu komendanta, w którym i król i Brühl się schronili. Minister, widząc zbliżającego się odartego człowieka, cofnął się ze wstrętem przed nim, gdy Masłowski dał się mu poznać.
Załamał ręce Brühl.
— Co się z waćpanem działo?
— Tak mi służba przy boku Waszej Ekscelencji poszczęściła — rzekł Ksawery — iż na całe życie będę miał co opowiadać i o czem pamiętać.
— Jakim sposobem?
Masłowski przerwał.
— Opowiadać Waszej Ekscelencji takie smutne przygody moje byłoby za długo, dosyć, że mnie Prusacy zmusić chcieli do służby i miesiąc im drwa rąbać musiałem, nie chcąc karabina nosić; nareszcie mnie uwolniono.
— Pomścimy się za to wszystko! — szepnął Brühl. — A cóż waćpan myślisz robić z sobą?