Maks wyczekał trochę, i kołując poszedł szukać mieszkaina Masłowskiego, który nań oddawna czatować mu je znałeźć po dosyć długiej włóczędze.
Ksawery, nie chcąc, aby widziano przybywającego, wszystkich powyprawiał z domu; sam z za drzwi wyglądał w ulicę syknął i dał znak a Simonis wbiedł co prędzej, Na górze czekały go suknie, spoczynek i jedzenie, którego nie skosztował. Zaledwie zrzuciwszy z siebie brudną odzież, którą Masłowski wepchnął do palącego się pieca, Simonis padł na łóżko i omdlał.
Ktoby był widział pięknego dnia zimowego powozy i dwór króla Augusta III, wracające z łowów i zdążające o słońca zachodzie ku Warszawie, wspaniałe ubiory łowczych i myśliwców, piękne cugi, kosztowne futra, dwór od złota i srebra świecący, pióra nad kapeluszami, wstęgi, aksamity, dywdyki bogate, któremi wierzchowce pokryte były, nie domyśliłby się wcale, że panu temu dziedziczne jego kraje zajmował sąsiad, że mu całą młodzież do wojska pędził, sekwestrował dochody j w stolicy jego gospodarował, jak w domu, z tą jednak różnicą, że domu zawsze się oszczędza, a cudzej stolicy jak najmniej.
Lecz dzięki geniuszowi Brühla, fałszywe pojęcia o stanie spraw politycznych Europy nie miały przystępu do ucha Augusta; wiedział on, że za jego sprawę biło się siedemkroć sto tysięcy sprzymierzeńców, że lada godzina będzie mógł swobodnie powrócić polować w lasach hubertowskich i słuchać opery w Dreznie.
Brühl nieustannie powtarzał królowi, iż się niczego obawiać nie było potrzeby, w Polsce miał schronienie bezpieczne, szkody zaś poczynione w Saksonji łatwo było odzyskać przyłączeniem od Prus obszernych prowincji. Co zaś najwięcej bawiło i radowało poczciwego króla, to, że nawet tak udało mu się Fryderyka oszukać wybornie.
W czasie tego nieszczęśliwego pochwycenia wojsk saskich w obozie pod Pirną, gdy nawet ocalenia gwardji utargować nie mógł Rutowski, przyczaił się tak zręcznie Brühl, iż wszyscy niby zapomnieli o najpiękniejszych czterech pułkach saskich, stojących w Polsce. Że pułki przez Morawię pociągnęły w pomoc Austrjakom.
Król, ile razy sobie tę wyborną przypomniał sztuczkę, śmiał się, patrząc na Brühla, i mówił:
— A co Brühl, moje cztery pułki? ha?
Brühl uśmiechał się także, a August odpowiadał mu jeszcze raz śmiechem. To pewna, że nie tyle go martwiła strata