Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy dokończył nareszcie, szlachta wniosła zdrowie stolnikowicza, a ojciec go pocałował i kielich wychylił milcząco. Więc znowu się wszczął gwar, huk i szkło ponapełniane szło wkoło.
Pan Ksawery, znalazłszy kilku dawnych przyjaciół i niemal rówieśników, cofnął się z nimi trochę na stronę, bo pytaniom nie było końca. A że się pora wieczerzy zbliżała, poczęła czeladź różnego stroju i kalibru nakrywać do ogromnego stołu. Obrós leżał już na nim od dwóch dni, pooblewany sosami i winem; poprzynoszono tylko stosy obłupanych talerzy, żelaznych noży i widelcy, dalej chleba stosy, a naostatku poczęły wyjeżdżać niewykwintne półmiski jadła, które na to były przeznaczone, istotne potrzeby zaspokajało.
Szły więc zrazu z cebulą, pieczenie z różna, kapusta kwaśna, ogórki, bigosy i fundamentalne jadła. Kto mógł, zabierał miejsce, bo tu rzeczywiście periculum in mora: ledwie misy dotknęły stołu, już z nich znikały potrawy.
Ksawery, głodny też, o sobie radzić musiał. Ojciec się zbliżył do niego.
— Radź o sobie — rzekł cicho — a jeśli zmęczony jesteś i zalewać nie chcesz, bo to też dla waści zawczesne, izdebkę na piętrze niech ci pokażą, abyś odpoczął, choć, Bóg raczy wiedzieć, czy my tu komu dziś spać damy; niemały to kłopot sejm smarzyć...
Westchnął, ocierając pot z czoła. Ksawery, korzystając z pozwolenia, posiliwszy się, natychmiast zniknął. Maciek poszedł za nim i w izbie mu na ziemi posłano, bo o łóżku mowy być nie mogło, na sianie i łosiowej skórze. Zaczynano chórem piać na dole, gdy Ksawery, do skórzanej też poduszki zaledwie głowę przyłożywszy zasnął kamiennym snem, z któregoby i działa pruskie może go obudzić nie potrafiły.
I spał, nie marząc nawet.

XI.


W kilka dni po przybyciu hrabiny i umieszczeniu jej, życie dworu, na chwilę jakby wstrząśnięte nowymi żywiołami, które do jego składu przybyły, wróciło do dawnego spokoju i zegarkowej swej regularności.
Najjaśniejszy pan po kilkakroć powoływał hrabinę, aby mu coś o królowej o dzieciach, o Dreznie opowiedziała. Minister bywał w rozmowie przytomny i wejrzeniami kierował odpowiedzi, gdyż doświadczył, że żona jego gniewem zbytnio się unosiła i wygadywała niepotrzebnie. Po kilku jednak dniach, August, czując się już dostatecznie zawiadomionym i uspokoiwszy sumienie, zapraszał tylko na zabawy, które, jako niezbędne życiu,