hrabiny, wyglądając codzień bardziej znudzonym, choć z każdym dniem rosnął w łaski, podarki i nadzieje.
Masłowski oczyma gonił baronównę i mówiono na dworze głośno, iż ta miłość zobopólna małżeństwem się skończyć musi. Przeciągnęło się to jednak, a Simonis, pomimo wyrzeczenia się Pepity, z nudów, czy z istotnej skłonności, ostrożnie bardzo znowu zbliżać się zaczynał do niej. Baronówna chłodem i obojętnością odpychała go od siebie nadaremnie. Szwajcar, poznawszy lepiej stosunki miejscowe, domyślał się, że Masłowskiemu ożenić się z nią będzie trudno; rachował i nato, że hrabina może później, zobojętniawszy dopomódz mu do panny Nostitz.
Ostrożnie więc, nie natarczywie, Maks coraz bliżej kołował przy pannie; Ksaweremu nie zdawało się to bynajmniej niebezpiecznem, milczał więc.
Byłoby się to tak ciągnęło dłużej może, gdyby hrabina nie była zazdrosną, namiętną, i gdyby nie potrzebowała właśnie, nieczynnością zmęczona, czemś gorętszem się odżywić. Ludzie którzy długo w ogniu żyć byli nawykli, nie znoszą chłodu i ciszy. Intryga staje się nałogiem, namiętność potrzebą.
Brühlowa, raz powziąwszy dodejrzenie, iż Simonis nie bez celu spogląda znowu ku baronównie, zaczęła go szpiegować, odgadła i, nie okazując nic po sobie, zapaliła się gniewem wielkim. Dla Simonisa stała się owszem czulszą niż kiedy, aby nie odgadł co go czekało.
Pewnego wiosennego poranku na świstku papieru nakreśliła hrabina do męża żądanie, ażeby przyszedł z nią pomówić; minister pełen atencji, stawił się natychmiast.
— Co mi moja piękna pani każe? — rzekł z uśmiechem.
— Mój Brühlu — odezwała się, nie wstając z krzesła, hrabina — mam do was prośbę, a spodziewam się, że czułe jego serce jej wysłucha: raz przecie dwoje szczerze się kochających połączyć potrzeba.
— Kogo? — zapytał zdziwiony minister.
— Ten biedny Polaczek Masłowski schnie z miłości dla Pepity; ona go kocha, ale chłopiec się ojca lęka i tak się to ciągnie, iż się oboje zamęczą. Zresztą — dodała ciszej — może się to skończyć też nieładnie...
— Serdecznie pani dziękuję za podanie mi sposobności spełnienia dobrego uczynku. Z największą przyjemnością — dodał Brühl. — Stolnik, ojciec Masłowskiego, jest mój przyjaciel, służy mi wiernie; słucha, zrobi, co zechcę: pożynim ich... C’est dit!
Brühlowa podziękowała skinieniem głowy, ale nakazała dyskrecję. Drugiego czy trzeciego dnia minister, zobaczywszy pana
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.