na, przyjaciele, stronnicy Wackerbarthów, całe otoczenie księcia Ksawerego, wszystko to, co stało poza dworem króla, tchnęło nienawiścią przeciw Brühlowi.
Młoda żona Fryderyka Chrystyana, Marya Antonia Bawarska, była też dla niego niebezpieczną współzawodniczką. Młodość, talenta, śmiałe chwytanie wszystkich środków, wiodących do opanowania władzy, obiecywały, że wszystko pod siebie zagarnie. Godziny panowania Brühla były policzone. Marya Antonia malowała. znała się na sztuce, pisała libretta, komponowała muzykę do opery i króla starała się zająć wszelkimi sposoby.
Kurfirst nie liczył się wcale. Był to dobry, łagodny, spokojny człowiek, chory od dzieciństwa i niemogący chodzić o swej sile. Matka napróżno starała się go namówić do zrzeczenia się tronu i ustąpienia praw ulubieńcowi jej, energiczniejszemu Ksaweremu.
Na mocy dworze krzyżowały się więc wpływy różnych kółek, a choć Brühl zawsze panował nad królem, musiał się oglądać na przyszłość. Książę Ksawery nie krył się z nienawiścią ku niemu... August III nie tak w latach był podeszły, jak życiem zbyt wygodnem, zbyt pieszczonem wycieńczony. Bawiono go już jak dziecię, i to zdziecinnienie codzień było wybitniejsze, stawało się śmiesznem. Kuratela Brühla była nieuchronnie potrzebną, lecz stała się rażącą.
Masłowski wpadł do stolicy wśród nagromadzonych w niej zabaw, któremi starego pana rozerwać usiłowano. Zaczęło się to od weneckiego skoczka Cassaty, który sześćdziesiąt sześć sztuk pokazywał na linie, przyczem była arcyzabawna psia komedja, w budzie na Nowym Rynku. Później za Pirnajską Bramą, nad Elbą, na łące urządzono strzelanie do ptaka, którego siedem lat mieszkańcy Drezna nie mieli. Tysiące się też ludu na nie zbiegło. W dzień orderowy dnià 30 sierpnia, pierwszy raz w oczyszczonej operze grano Siroe, a w Brühlowskim ogrodzie na Frydrychsztacie było orderowe strzelanie do celu i stół dla kawalerów. Wszyscy ci panowie występowali w uroczystych szatach karmazynowych, bogato srebrem szytych. Był dla zabawy i sejm saski, było i wiele innych rozrywek.
Panu Ksaweremu jednak wcale o nie głowa nie bolała, szukał baronówny i znalazł ją nareszcie przy podstarzałej stryjence, dobrowolnie od dworu usuwającą się. Spotkanie było czułe i milczące. Stara baronowa, która stręczyła Pepicie kogo innego, ozięble przyjęła Polaka, ale sprzeciwić się nie mogła dawno postanowionemu małżeństwu.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.