W pierwszej połowie grudnia 1586 roku, do dworu w Nadstyrzu, wioski dziedzicznej rotmistrza Iwasia Bajbuzy, po kopnej drodze, przebijając się przez zaspy śnieżne, podążał jeździec zakapturzony, któremu dwoje czeladzi konno towarzyszyło.
Zamieć wprawdzie była ustała, niebo się zaczynało wyjaśniać, ale drogi były tak przysypane śniegiem, który wiatr najdziwaczniej poroznosił i poskupiał, że nawet obeznanemu z niemi trudno było się pokierować. Okolica też nawpół poleska, zarosła, lesista, dzika, wśród której małe tylko drożyny się przesuwały w różnych kierunkach, utrudniała rozpoznanie miejsca, a wiatr był jedyną wskazówką, że się nie zbiło na stronę i nie zbłąkało. Wioski i osady naówczas rozsypane bardzo i od siebie odległe, nie spotykały się na