w tych czasach; klecony wiekami, dobudowywany, przerabiany, dwór się składał z najdziwaczniej z sobą powiązanych izb, sal, komor i alkierzy. Ponad nim wysoki dach połamany, pogięty, z kominami olbrzymiemi, wznosił się tak nieregularny, jak budowa, którą pokrywał. Jedyną ozdobą jego były herbowne Bajbuzów strzały, sterczące jako wietrzniki nad szczytami.
Dworzec zresztą, choć bardzo stary i poczerniały, trzymał się krzepko i dobrze, bo wzniesiony był z olbrzymich kłód dobieranego drzewa.
Dla pana rotmistrza, który żonaty nie był, starczył ten gmach, a dwór jego nie zbyt liczny i połowy izb pustych nie zajmował.
Za to te, które zamieszkane były, zdobiły sprzęty kosztowne, nagromadzone oddawna, i na próg wchodząc poznać było łatwo, że tu pański mieszkał dostatek.
Panem i dziedzicem Nadstyrza był naówczas Iwaś Bajbuza.
Rodzina, do której należał, nigdy żadnego ważniejszego nie zdobyła sobie stanowiska w hierarchii rzeczypospolitej i nie wypłynęła nad fale szlachty, do której się liczyła.
Nazwisko Bajbuzów brzmi jakoś dziko, z tatarska, choć od niepamiętnych czasów już je w księgach ziemskich zapisane znajdujemy. O pochodzeniu rodziny żaden heraldyk nie stworzył bajecznej legendy.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.