Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.






II.


Ostra w początkach zima, złagodniała w końcu stycznia. W Nadstyrzu wszystko już było w gotowości do ciągnienia, ale też nadchodzące tu wiadomości, czyniły je obowiązkiem. To co w pierwszej chwili przywiózł z sobą Szczypior, w zupełności się potwierdzało. Nikt nie przypuszczał nawet, aby Zborowscy pognębieni śmiercią Samuela i banicyą Krzysztofa na siły takie zdobyć się mogli; i nie zebraliby ich, pomimo przyjaciół swych, gdyby nie pokrewieństwo z wojewodą poznańskim, a jego niechęć i zazdrość zastarzała przeciwko Zamojskiemu.
Hetman i on żartobliwie się niegdyś przezywali, pierwszy rektorem padewskim, drugi wittembergskim; dziś nienawiść Górki śmiercią Samuela podniecona, nie znała granic, a miał ze sobą nietylko całą Wielkopolskę, ale mnogich nie-