musiał być tem głębszy i silniejszy, że nawet wśród adherentów Zborowskich, ta cynicznie wypowiedziana prawda wywarła wrażenie, które się zatrzeć nie dawało. Czarnkowski, jak wszyscy ci, którym jednego zmysłu brak, a inne się przez to zaostrzają, słuch miał czuły, żaden więc wyraz rotmistrza nie był straconym dla niego. Zbladł, zaczął się trząść i byłby może wystąpił z jaką obelżywą napaścią, gdyby w tej chwili, wśród najsilniejszego miotania się ciżby, nie podniósł się Marcin Leśniowolski kasztelan podlaski.
Nie należał on właściwie do żadnego obozu i liczył się do tych, których naówczas neutralistami zwano, a Herburt ich piętnował, jako winowajców, bo nie wolno było, zdaniem jego, dziecięciu rzeczypospolitej, w sprawie macierzy, obojętnym pozostać.
Leśniowolski wszakże był nim napozór tylko, nie mięszał się do próżnej słów szermierki, nie miotał gdzie na ruch daremny zmagać się było potrzeba, ale miał odwagę chłodną stanąć w obronie sprawiedliwości.
Zborowszczycy zrazu nie wiedząc do jakiego liczył się obozu, mając go za swego, nie zahukali; wtem z pierwszych słów zaraz okazało się usposobienie Leśniowolskiego do zgody i pokoju. Tego było dosyć, aby go zaliczono do hetmana przyjaciół.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.