działał Annibal z Kapui, poseł rzymski papieża, i duchowieństwo całe.
Wahający się arcybiskup tak był złamany i znękany obustronnemi naleganiami i groźbami, że sam nie wiedząc co począć, pod pozorem choroby uciekać myślał.
I stało się, czego dyssydenci nie przewidzieli, że z wyjątkiem dwóch, wszyscy biskupi, a z nimi Karnkowski, bez opowiedzenia się, bez pożegnania, dnia jednego rozjechali się z Warszawy.
Wpadł z tą wieścią Szczypior śmiejąc się, bo wiedział, że nią uraduje chorego.
Solikowski arcybiskup lwowski i Goślicki biskup kamieniecki, chociaż się z wyjazdem ociągnęli, nie ustępowali wcale i na żądanie dyssydentów zgodzić się nie myśleli.
Na jednem z posiedzeń, które Szczypior z właściwą sobie opisywał prostotą, Solikowski, któremu zuchwalstwem dojadł Górka, powstał cały rozżarzony, gniewny, pałający i krzycząc na głos cały, ze bodaj mu życie wzięto, nie dopuści, aby kościół szwankował. Zerwał z głowy kaptur szkarłatny z mucetem i rzucił go na salę, suknię na sobie rozdarł, piersi obnażył.
— Strzelajcie! — zawołał.
Wśród osłupienia i milczenia, wywołanego tą sceną gwałtowną, wyszedł precz Solikowski i natychmiast z miasta wyjechał.
Pozostawszy sam Goślicki, nie mógł już prze-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.