Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Jutro jedzie zaufany jego przyjaciel i pośpieszy z powrotem.
Złożyła ręce królowa.
— A! niechże mi go Buccella rychło do zdrowia przyprowadzi — zawołała — abym mu choć podziękować mogła; da-li Bóg, że mój Zygmunt obranym zostanie, postaram się oto, aby mu dobre jego dla nas serce zawdzięczył. Powiedz mu to Kaliński.
— Uchowaj Boże! — szepnął chłopak, który już znał Bajbuzę — obraziłby się, gdyby mu nagrody nadzieję uczyniono.
Na zamku poweselało zaraz, ale we dworku rotmistrza też, który czuł się coraz lepiej, a o Zborowskich odbierał wiadomości coraz im mniej pomyślne — wszyscy byli dobrej myśli.
Zamojskiemu przybywali sprzymierzeńcy, Tęczyński wojewoda krakowski, Zborowskim niechętny jak cała rodzina, od czasów Samuela i Wapowskiego, Szafraniec wojewoda sandomirski, na Litwie wojewoda wileński Radziwiłł, nie licząc Żółkiewskiego, Opalińskiego, podkanclerzego Baranowskiego i innych.
Ponieważ cesarscy jawnie wtargnięciem zbrojnem zagrażali, druga też strona musiała w ludzi się i zaciągi wcześnie sposobić, aby módz siłę odeprzeć siłą.
W maju wstał nareście Bajbuza, mogąc się przechadzać z ręką na podwiązaniu, wychudły