o niczem słychać nie było, tylko o tem, jak Maksymilian wtargnie, jak zagarnie kraj, porozpędza szlachtę oporną i t. d.
Zarzucano Batoremu i Zamojskiemu samowolę, a zapowiadano daleko straszniejszą obcego mocarstwa, które zdawało się nie o elekcyi myśleć, ale o podboju.
Nikt nie chciał na sumieniu mieć wprowadzenia rakuszan; cofali się jedni po drugich. Rozzłoszczony Górka widział to, ale tem zajadlej się trzymał cesarza i najszaleńsze roił plany.
Przyszło wreście do tego, że arcybiskup Karnowski, który główną ich był podporą, widząc jak rzeczy stały, że co dzień Górki odstępowano, a on coraz stawał się despotyczniejszym, wahać się począł.
Czarnkowskiemu naprzód powiedział otwarcie.
— Strzeżcie się, bo was odbiegną wszyscy.
— My się tego nie boimy — krzyknął ślepy — znajdziemy radę, choćbyśmy i sami pozostali. Przyjdą nas popierać landsknechty cesarskie.
O tych landsknechtach gdy poszły wieści, szlachta bardzo się krzywić zaczęła.
Baczniej patrzący mógł już tego dojrzeć, że choć w obozie Górki zawsze było tłumno i wrzawliwie, ale wiele głów i wodzów ubyło, i co przedniejsi stronili od nich. Natomiast około Zamojskiego się skupiano.
Jednego dnia powracając z zamku na drodze
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.