kobiet wówczas szalało za pięknym Kostką, a młoda panna Dulska, Zamojskiemu pokrewna, była mu przez rodzinę rajoną, wojewodzic się szalenie w pięknej wdowie rozmiłował.
A nietyle może urok jej wdzięków go pociągał, co umysł, dowcip, jakieś czarodziejstwo, którem ona wszystkich ujmowała.
Z dzieweczkami jak Dulska, więcej na oczy niż na słowa mógł Kostka zaloty odbywać; z księżną swobodniejszą zabawiał się godzinami, zapominał, odejść od niej nie mógł, odszedłszy tęsknił i czuł, że bez niej szczęśliwym być nie może. Gotów więc był nawet naprawdę starać się o jej rękę, ale rodzina jego z ubogą, z wdową, niezbyt też majętnemu nie mogła dozwolić ożenienia.
Tymczasem więc Kostka, nie patrząc głęboko w przyszłość, pozostał na swem czasowem stanowisku.
Nazajutrz gdy znowu przyjechał Bajbuza, aby królowej oznajmić, iż hetman się rychłego końca kazał spodziewać, zastał Kostkę przy księżnie. Nie rzekł nic.
Przy wieczerzy na zamku jednak, już się do niego nie zwracając, księżnę zagadnął.
— Kostkę tu widuję codzień. Miałżeby szczęście podobać się W. Książęcej Mości?
— Mnie? wojewodzic? — uśmiechnęła się piękna pani. — A! nie! ale ja miałam nieszczę-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.