Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdybym chciała dać więcej, nie mogę, bo nie mam.
Hetman westchnął ciężko. Opisał królowej położenie swe, żalił się, dodał w końcu, iż go kuszono takiemi warunkami, tyle obiecywano dla kraju, że wobec nadzwyczajnych trudności, niewiedzieć było co poczynać.
Rozpłakała się Anna i te łzy jakoś Zamojskiego poruszyły. Zamilkł. Naradzano się jeszcze nad środkami, uchwalono słać do gdańszczan, do księcia pruskiego, do Szwecyi, z tem Zamojski późno w noc w towarzystwie swoich wiernych do obozu powrócił i w swym namiocie się zamknął dla rozważenia co mógł i musiał uczynić, aby wyjść bez sromu. Zborowscy naglili o pojednanie, byle szedł z nimi, ale możnaż im wiarę dać było?
Północ już nadchodziła, gdy około namiotu ruch się wziął jakiś, i hetman kogoś ze swych przewidujący powstał.
Jakież było jego zdziwienie, gdy w podniesionej zasłonie wnijścia ujrzał sędziwego Karnkowskiego.
Arcybiskup stary był, chory, znużony, a mieszkał w klasztorze Bernardynów na mieście, przybycie więc jego ważnemi musiało być spowodowane pobudkami.
Ale starzec siąść musiał i zmęczenie swe wydychać nim począł.