Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

Zborowscy i cesarscy pod Tarczynem i Powsinem wojska rozmieścili, biesiadując a pijąc zabierali się do drugiej elekcyi.
Każdy ich ruch i czynność hetmanowi były wiadome; często nawet bardzo tak upojone żołdactwo schodzili ludzie Zamojskiego, że mu wielką klęskę zadać mogli, ale rozpoczynać pierwszy wojny hetman nie chciał.
Niemal trzy tygodnie już upłynęło od wyboru Zygmunta, gdy na zamku dowiedziała się królowa, iż wieczorem około dziewiątej na półzegarzu, Woroniecki biskup-nominat kijowski Maksymiliana królem okrzyknął i w kościele Te Deum cicho odśpiewano.
Garstka tych, co go mianowali, tak była szczupłą, iż elekcya śmieszną się wydawała; lecz nie szło ani o jej prawomocność, ani o zachowanie form wymaganych, ale o pozór tylko, któryby Maksymilianowi z wojskiem wtargnąć dozwalał.
Królowa Anna strwożyła się i zapłakała znowu. Hetman milczał, ale niezmiernie był czynnym. Dwa obozy przeciwne ocierały się w Warszawie o siebie. Już i naszemu rotmistrzowi dłużej tu pozostać nie było można, Zamojski ciągnął go z sobą do Krakowa, którego bronić musiano od przewidzianego najścia wojsk cesarskich.
Ponieważ nadedniem wyciągać musieli, Bajbuza wieczorem poszedł żegnać królowę.