Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

niego działo, człowiek brał górę i smutek go ogarniał.
Nigdy jeszcze w życiu z takiej strony niekorzystnej nie przypatrywał się tej braci swej, którą kochać pragnął, a zmuszony był się nad nią litować. Tysiące przykrych wątpliwości piersi mu wypełniało i głowę uczuciami i myślami, którym się obronić nie mógł.
Nie miał się nawet przed kim wyspowiadać i poskarżyć.
To też przychodziły na niego takie godziny pogrążenia w sobie i nieprzezwyciężonego smutku, że Szczypior zastając go z głową spartą na rękach i brwiami ściągniętemi, posądzał o wcale inne powody tego znękania.
Przypisywał mu taką okrutną tęsknicę za śliczną ową księżną Teresą.
Na prawdę zaś Bajbuza, który tak gorąco ciałem i duszą się rzucił w ten wrzątek i zamęt spraw publicznych, doznawał tego rozczarowania, jakie spotyka każdego, co długo sobie roił, snuł, tworzył świat po swej myśli i sądził, że go takim znajdzie.
Tymczasem rozbijał się na nim o tyle samolubstwa, dziecinnych fraszek, dumy i próżności, chciwości, rozpasania, lekkomyślności, a tam gdzie trafiał na poczciwych, znajdował ich tak biednie na duchu wyposażonymi, że mu cała od-