Kaliński się ofiarował, bądź co bądź, dotrzeć do Gdańska, a tam znaleźć środki, posły, ludzi, aby królowę ciągle uwiadamiać o podróży Zygmunta.
Nie wiedziała o tem wcale Anna, że stary król Jan III., zrażony naleganiami Polaków o ustąpienie Esthonii, pod błogosławieństwem synowi nazad powracać kazał i zrzec się korony. Nie wiedziała i o tem, że przy boku młodego pana będący księża Gołyński, ks. Rabe i inni, tak mu malowali stan nieszczęśliwy rzeczypospolitej, iż młody pan postanowił już był w duchu koronę mu ofiarowaną, jakby ona była jabłkiem do zjedzenia, ustąpić arcyksięciu austryackiemu Ernestowi, z warunkiem tylko, aby sobie siostrę jego Annę wziął za żonę.
O tych wszystkich strasznych, poczwarnych planach, stara królowa nie miała pojęcia.
Nie były też one tak głoszone, aby poza izby króla młodego w świat wylecieć miały.
Ofiarę Kalińskiego przyjęła królowa z wdzięcznością wielką, kazała mu dać listy do JMMPP. Rad miejskich miasta Gdańska, do kilku burmistrzów, zmogła się na dosyć szczupły wiatyk dla niego i Kaliński ruszył.
Jak sobie tam w miejscu radę dawał, nie wiadomo, lecz mimo niepozorności swej, prostoty umiał trafiać do celu, i listy jego były tak dla starej królowej pożądane, iż nigdy może od sióstr dawniej, niecierpliwiej oczekiwanemi nie były.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.