Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

Bajbuza, który pragnął własnemi oczyma wróżbę przyszłości wyczytać w Zygmuncie i śledził każde jego poruszenie, udał się na Wawel za nim, ludzi swych odprawiwszy, dotrwał na nabożeństwie i późno powrócił do czekającego na niego Szczypiora.
Jedno pytanie powtarzało się wszędzie:
— A cóż król? a cóż? młody pan?
Powszechnie chwalono postawę pańską i powagę, ale znajdowano go zimnym. Drudzy tłumaczyli to nieśmiałością. Bajbuza, który się nieraz w życiu przekonał, że ludzie na ludziach w tajemniczy sposób jakiś działają przy pierwszem zaraz najczęściej zetknięciu się z sobą, milczał, bo odebrane wrażenie było słabe i niejasne. Postać ta została dlań tajemnicą.
Na obliczu hetmana czytali wszyscy więcej troski niż radości z doprowadzonego do końca trudnego wyboru.
Nie ulegało wątpliwości, że jemu tylko i królowej Annie winien był Zygmunt swe powołanie na tron. Zamojski przewidywał, że brzemię wdzięczności będzie tak ciężkiem, iż król się z niego jakimkolwiek pozorem wyzwolić się będzie starał.
Życie powinno go było nauczyć, że nie ma nic do dźwigania trudniejszego, wstrętliwszego nad wdzięczność, i że w naturze ludzkiej jest