Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

się przesuwającego po mieście. Leśniowolski miał go o knowaniach przeciwko niemu ostrzegać, których też skutki jawnemi były. Król się ani zbliżyć, ani otwarcie przed nim wywnętrzyć nie chciał. Słuchał milczący, odpowiadał półsłowami.
Drugiego dnia hetman wychodząc od niego zrażony, spotkawszy się z Leśniowolskim, odezwał się do niego z przekąsem.
— Cóżeście to nam za nieme djable przywieźli?
Odstręczony, dotknięty już brakiem zaufania Zamojski tem silniej stał przy wymaganych przez naród warunkach, żądał odstąpienia Esthonii — Zygmunt odmawiał. W kilka dni po próżnych sporach i naradach, król się zerwał z siedzenia zniecierpliwiony.
— Wolę tę koronę stracić — zawołał — niż postąpić przeciwko mojemu sumieniowi i przekonaniu.
Drzwiami rzucił silnie i wyszedł.
Taki był skutek pierwszych rokowań i pierwszego zbliżenia się do hetmana, któremu król wszystko był winien.
Mówiono o odłożeniu koronacyi, dopóki król nie podpisał wymaganych pactów, ale w końcu ociąganie się z tą uroczystością, która miała związać nieodwołalnie obie strony, okazało się wszystkim tak groźnem wobec Maksymiliana, który obstawał przy swym wyborze i z wojskiem