Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

Niechętni Zamojskiemu, którzy go przy królu nie radzi widzieli i odsunąć usiłowali, wołali w niebogłosy, aby wyciągał w pole. Tam było jego miejsce.
Bajbuza wtórował, ale niewszystko było w gotowości, żołnierz nieopłacony i zniechęcony, broni brak, wstrzymywały. Nakoniec doprowadzono hetmana do tego rodzaju gorączki i zniecierpliwienia, które dłużej się ociągać nie dozwalały.
Szczypior wpadł uradowany z tą nowiną do Bajbuzy, który nad Boëcjuszem siedział, że w pochód wyruszą. Księga poszła w kąt, odezwał się rycerz w zniechęconym rotmistrzu. Oblicze mu się rozchmurzyło.
Uściskał Szczypiora.
— Wydawaj rozkazy!
Maksymilian nie życząc sobie stoczyć bitwy, dopókiby nie otrzymał oczekiwanych posiłków, z niezbyt wielkim ludem cofnął się do Szlązka, pewien będąc, że na terytoryum cesarstwa hetman go ścigać nie będzie i nie pogwałci granicy.
Lecz Zamojski musiał ze szczęśliwego składu okoliczności korzystać, z ubezpieczenia się Maksymiliana, z nieświadomości jego obrotów i z nadeszłych świeżo posiłków siedmiogrodzkich.
Jasną i mroźną nocą księżycową hetman wyciągnął śpiesznie ku Byczynie, gdzie się znaj-