Ta strona została uwierzytelniona.
złamią. Napastnicy zmięszali się, splątali, kopij wiele padło nieskruszonych, ale wyrwanych impetem z rąk. Ciężkie zbroje nie dawały się obrócić i odwet Bajbuzy był straszny; gniótł on zbity nieporządnie tłum, którego część na ziemi leżała, podnieść się nie mogąc. On sam znalazł się naprzeciw Stanisława Stadnickiego dowódzcy i dwaj zapaśnicy z ogromną siłą uderzyli na siebie. Stadnicki padł wysadzony z siodła, ale w tej samej chwili kula ze strony trafiając pod rękę rotmistrzowi, tam gdzie oprócz kolczugi nie miał innego okrycia, przeszyła ją i utkwiła w prawym boku. Uczuł ją dopiero gdy ciepła krew płynąć po nim zaczęła, ale rozogniony nie przestał walczyć, aż osłabły z siodła się zsunął i padł na pobojowisku.