męża ułożywszy się o oprawę, w Krakowskie powróciła.
Już Bajbuzie znacznie być lepiej poczynało i rana się goić obiecywała, gdy dnia jednego Szczypior wszedł śmiejąc się.
— Szczęście bo macie Iwaś do głatkich twarzyczek — odezwał się — a toż to, gdyby się tylko nie malowała, bo to się jej na nic nie zdało, piękna jak obrazek jejmość, wdowa po Borzkowskim na gwałt się tu ciśnie, aby waszmości pielęgnowała.
Przypomniał ją sobie zaraz rotmistrz.
— Ewusia? a ona tu co robi?
— Co robi? nie wiem — śmiał się Szczypior — wiem tylko, że ma swój dwór własny w Krakowie, że się stroi jak obraz cudowny, że młoda i piękna, i że się do was na gwałt napiera… Nie chciałem jej puścić pozwolenia waszego nie wziąwszy, a nie wiem, czy zechcecie ją widzieć.
— Czemuż nie! wdowa po moim drogim Jeremim! — odparł rotmistrz. — Bylem tylko się trochę mógł przyodziać.
Nazajutrz otwarły się drzwi szeroko, i Szczypior puścił, poprzedzaną zapachem jakimś jejmość panią Ewę Borzkowską, tak strojną jakby nie do łoża chorego, ale na zabawę jaką się wybrała. Wprawdzie ona nigdy inaczej na świat się
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.