tną. Tłumaczyła wszystko tak, aby się pocieszyć i uspokoić mogła.
W rozmowie naturalnie znalazł się hetman. Królowa Anna od panowania Batorego miała do niego żal i urazę, nie przejednał jej tem, że dał koronę siostrzeńcowi. Zimno wyraziła się o nim, podnosząc jak sowicie nadaniem dwóch starostw na dziedzictwo rzeczpospolita wynagrodziła jego zasługi.
Ten dar był zarazem odprawą, miał znaczenie zapłaty długu sowitej, aby pozbyć się hetmana.
Królowa Anna wyraziła się też, dając do zrozumienia, iż nowy król nowych potrzebował ludzi.
— Miłościwa pani — odezwał się rotmistrz. — Hetman dał dowody, że wcale jeszcze starym nie jest. Widzieliśmy go pod Byczyną.
Od królowej, przy której księżnej nie było, Bajbuza się dopytał do swej sąsiadki, domagając, aby mógł ją pozdrowić.
Wyszła też do niego z uśmiechem nadrobionym na ustach, tak piękna, jeśli nie piękniejsza niż była, nie okazując wcale, aby żal jaki mieć mogła.
— Cieszę się — rzekła — że was zdrowym widzę, przyjaciołom waszym przyczyniliście strachu niemało.
Rotmistrz podziękował ukłonem.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.