Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

Był to człowiek majątkowo bardzo już, jak się wyraził, cienko śpiewający, choć włości były obszerne. Dzieci przytem z pierwszego małżeństwa miał dorosłe. Sam on zaś, wielki włóczęga, niegdyś po wszystkich dworach europejskich znany, ulubieniec księcia Ferrary, w łaskach u cesarza Rudolfa, znany na francuzkim dworze, miał być, zdaniem ks. Jacka, wielce ujmującym, miłym, światłym, gładkim ze wszech miar człowiekiem. Nic mu zarzucić nie było można, bo i w sztuce rycerskiej celował, i mówić umiał, i umysłu był bardzo przenikliwego, ale statku w tem nie było. Opowiadano o nim historye różne jakie po dworach tych miewał, zawsze zakończone smutnie, a wszystkich ich powodem były kobiety.
— Jeżeli się albo sam już postarzawszy umiarkował, lub go żona młoda potrafi w mierze utrzymać, uspokoić i uczynić sobie wiernym, szczęśliwą z nim być może. Lecz przysłowie powiada: czem się skorupka za młodu napoi, tem na starość cuchnie.
Tego się obawiać należy.
Oczekiwano potem długo na przybycie państwa Spytków do majętności, którą księżna dożywociem trzymała, aż przyjechali nareście. Doszła wieść o tem, że dworno bardzo, szumno, świetnie, ludno przybyli i ledwie się pomieścić tam mogli.