Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

mojski nie przy królu, ale ponad królem stać chciał. Dosyć już i tak, że wielką buławę dzierżąc władzę ma ogromną.
Westchnął, popił Kaliński i głos zniżając dodał:
— Między nami, król się chce żenić z austryaczką i to mu za złe mają.
— Może nie bez powodu — odparł Bajbuza — bo się u nas wszyscy boją i wpływu i zamachów rakuzkich, a nikt tego szlachcie nie wybije z głowy, że król w układy wchodził z arcyksięciem Ernestem o odstąpienie mu korony.
Kaliński zamilkł.
— Ja tam o tem nie wiem — rzekł po namyśle — ale gdyby istotnie tak zrażonym był, toć go raczej trzeba jednać sobie i łagodzić niż rozjątrzać.
Dochodzą tu nieustannie wieści o zjazdach, na których przeciw królowi mówią zuchwale, a wszystko to z naprawy hetmana.
— A więc z nim już tak źle jest.
— Ośmielił się gwałtowne królowi czynić wymówki za mianowanie podkanclerzym Tarnowskiego, i to tak zuchwale, że go potem przepraszać musiał.
— Ale przeprosił! — dodał Bajbuza.
— Tak jest, ale zgoda taka, to jak szata raz rozdarta, którą choćby najzręczniejsza szwaczka zszyła i złatała, zawsze ślad zostanie.