Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

sem jej słucha, cień pozostanie jagiellońskich czasów; zemrze ona, wszystko się przemieni.
W ciągu rozmowy Zebrzydowski namiętnie podniósł zasługę kanclerza, który odważnie przeciwko królowi występował, aby nie dopuścić zamachu na rzeczpospolitę grożącego jej bytowi; cieszył się tem, że Zygmunt upokorzony zostanie, tłumaczyć się będzie zmuszony, a wszystkie jego rachuby w nic się obrócą.
Bajbuza ośmielił się odpowiedzieć na to.
— Wieleśmy winni wdzięczności hetmanowi, to pewna, ale ostateczność ta smutna w takiem państwie, jak nasze, gdzie władza królów małą jest i ograniczoną, jeszcze ją podkopywać musi. Bo nie zaprzeczycie temu, iż powaga królewska na inkwizycyi ucierpi, a szlacheckie zuchwalstwo nasze się wzmoże. Nie zechcemy potem słuchać, choćby co najsłuszniejszego nakazywał.
Ostro spojrzał na mówiącego Zebrzydowski.
— To są dalsze następstwa — rzekł — którym zapobiedz czas będziemy mieli, dziś najpilniejsza rzecz ratować sam byt nasz. Choćby nam na bezład chorować przyszło, życie naprzód trzeba utrzymać, a w sprawie praktyk rakuzkich o sam żywot chodzi.
Nie mógł temu zaprzeczyć rotmistrz i zamilkł. Hetman milczał i po długim przestanku szepnął tylko.