opowiadania wszystkich nieszczęśliwości, jakie dotknęły Porfirego Gubiatę. Obżałowany miał sposób opowiadania zabawny, retoryka jego przeplatana była szyderstwem, tak że i zajął rotmistrza i litość w nim obudził, kazał mu dać konia i kulbakę, wziął go ze sobą i Gubiata umiał mu się tak wysługiwać, że go zawiózł do Nadstyrza.
Ale tu powoli zaczęły się pokazywać istotne przyczyny, dla których owemu Gubiacie powodzić się nie mogło. Nie był bez zdolności i sprytu, lecz razem miał wszystkie nałogi i namiętności, które na łotra wykierować mogły. Był kostera namiętny, niepohamowany tak, że do ostatniej koszuli zgrywać się był gotów, a w ostatku i cudze przegrać; pił jak gąbka, kłamał aż się za nim kurzyło, słowa nie dotrzymywał nigdy, na ludziach co mu dobrze czynili poczciwej nie zostawiał nitki. Słowem im się go bliżej poznawało, tem robaczliwszym owocem się okazywał.
Zgromiony padał na kolana, a potem po cichu klął i groził.
Kilka wybryków, na których go pochwycono in flagranti, zmusiły Bajbuzę precz go wygnać z Nadstyrza, ale opatrzonego niezgorzej, aby nędzy nie cierpiał, dopókiby sobie nie znalazł zajęcia.
Po dwakroć potem goły i odarty do miłosierdzia pańskiego powracał Gubiata, i znowu
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.