Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

— Drogiemu życiu miłości waszej grozi niebezpieczeństwo! Tak jest. Na złamanie karku biegłem tu, aby przestrzedz i uchronić miłość waszą od zbójeckiego zamachu.
Rotmistrz się rozśmiał.
— Wasza miłość śmiejesz się — wołał Gubiata — i mówisz sobie: Bzdurstwo jest i kłamstwo, bo to głosi ten niecnota, łotr, kostera, pijanica Gubiata. Tak? A ja przysięgam na wszystko co mam najświętszego, że choć Gubiata łotr, ale słowa jego złote… prawdę mówi i w. miłość życie mu winien będziesz!
Bajbuza nie przestawał śmiać się.
— Nie frasuj się ty o życie moje — rzekł — potrafię je obronić. Ruszaj z Panem Bogiem.
Gubiata stał jak wryty.
— Choćbyś mnie miłość wasza kijem ztąd pędzić chciał, nie pójdę — rzekł — odpowiem jak ów starożytny mąż: Bij, ale słuchaj!
Rotmistrz począł śmiać się mocniej jeszcze.
— Mości Gubiato — rzekł — znamy się już nadto, abym się ja ci dał wziąć na takie postrachy i kłamstwa. Ruszaj z Bogiem pókiś cały!
— No, dobrze, pójdę, idę, ale czekajcie dopóki nie powiem z czem tu przyszedłem. Potem każecie mnie za drzwi wyrzucić, jeżeli na to zasłużyłem, ale, miłościwy panie, Gubiata łotr, niezdara, kostera, pijanica, wszystko to prawda,