Nie czekając poranku, zaraz po wyjściu Gubiaty rotmistrz kazał konie siodłać i wozy zaprzęgać. Szło mu o pośpiech, aby się przekonać, czy istotnie groźba zasadzki mogła być przyprowadzoną do skutku. Powrotną więc podróż, zmienioną drogą, odbył Bajbuza w bardzo krótkim czasie, bo konie miał doskonałe, wytrzymałe, a nie żałował ich.
Do Nadstyrza przybył, co mu się nigdy nie trafiało, po nocy. Zbudzony Szczypior wybiegł przestraszony w jednej koszuli, przeczuwając, że pośpiech ten nie był daremny.
W niewielu słowach Bajbuza mu opowiedział o co szło i co zamierzał uczynić. Miejsce na zasadzkę oznaczone odległem było o mil osiem od Nadstyrza. Natychmiast chorąży poszedł ludzi zbierać i gotować na tę wyprawę, której ani celu, ani kierunku nie zwierzał nikomu.