Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

pamięci potomnych. Sąsiad sąsiadowi użyczał pochwyconych wiadomości i kopij dokumentów.
Bajbuza też miał taką Silva troskliwie utrzymywaną, do której nawet osobny pisarek był przeznaczony, który dłuższe diaryusze przepisywał. Sam rotmistrz notował, co się jego, majętności, budowli i wydatków znaczniejszych tyczyło, ale częstokroć powstrzymać się nie mógł od zapisania z tęsknotą swego osamotnienia i życzeń, aby go jaka potrzeba znowu na świat wyprowadziła.
W Nadstyrzu wiele też było do czynienia, ale małych rzeczy.
Bawił się Bajbuza ogrodem i hodowlą zwierząt, założył mały zwierzyńczyk, jaki naówczas każdy pan możniejszy mieć się starał, sadził wino, szczepił płonki, posyłał po nie daleko i zaprowadził tu pierwszy gruszki i jabłonie koniackie, porteńskie, uryateckie, a nawet lipy do nowej ulicy w ogrodzie przez Gdańsk z Hollandyi dostał, bo je z piękniejszego liścia i kwiatu sławiono.
Ale to wszystko niespokojnemu umysłowi temu nie starczyło. Oddalenie znaczne od miast głównych, od gościńców uczęszczanych i składów handlowych, sprawiało, że i wiadomości tu opieszale dochodziły. Nie miewano ich inaczej jak z Łucka, z Ostroga, Zasławia lub od zakonnych