których raczej znosił niż pożądał. Dyssydenci nadawali temu obozowi charakter i barwę, która Zamojskiemu miłą i sympatyczną być nie mogła. Zastępca przyszły jego i spadkobierca Mikołaj Zebrzydowski, wszystko co hetman zamyślał i osnuł rozwijając i posuwając z siłą niepohamowaną i przesadą niebezpieczną, zapowiadał temu obozowi koleje ciężkie i nieprzejednaną walkę.
Zamojski umiał się utrzymać na stanowisku umiarkowanem i pośredniem, Zebrzydowskiemu popędliwość i zuchwalstwo wydawały się dowodem siły. Stary hetman hamować go musiał uśmiechając się i sądząc, że ten zbytek siły w Zebrzydowskim z czasem przyszedłszy do równowagi, wyrobi w nim męża przyszłości, godnego zastępcę po nim.
Pod takiemi wróżbami miał się sejm r. 1603 rozpocząć, na który gotowano się już warcząc i odgrażając się. Zażegnane burze powracały, a król raz je przebywszy szczęśliwie, miał nadzieję, że i teraz spełznie wszystko na pogróżkach.
Bajbuza, którego spoczynek już nużył, powołany listem, rozkazał swojemu dworowi też w podróż na sejm się gotować. Szczypior miał mu towarzyszyć. Wiadomości z Zamościa przybywające zapowiadały, że walka będzie żywą i gorącą.