Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

mawia chorobą od oddania laski — dodał — myśli że doczeka hetmana, a hetman to przerobi, ale król kazał mu powiedzieć, nie zdasz mu natychmiast laski, ja ją sam z tronu oddam Myszkowskiemu. Tylicki usłuchać musi.
Zatarł ręce Kaliński.
— A sądzisz że to dobrem jest, gdy król starego naszego bohatera, którego szanuje naród cały, podrażni?
— Król powinien okazać że królem jest, i że nikomu podlegać nie chce — dodał Kaliński.
— Mogę ci to tylko powiedzieć — wtrącił rotmistrz — że się wszyscy skupią około Zamojskiego, tem ochotniej, gdy go ujrzą pokrzywdzonym i odpychanym. Król sobie gotuje dużo goryczy, a właśnie teraz, gdy małżeństwo wyjdzie na stół, nieprzyjaciele nie w porę.
— My się ich nie boimy! — butnie odparł Kaliński.
To zaufanie w sobie poniekąd otwarcie sejmu usprawiedliwiło. Odbyło się ono spokojnie, ale na wstępie Myszkowski biskup krakowski w senacie, Krzycki w izbie poselskiej podnieśli ogromne zasługi hetmana i jego tryumfy w Inflantach.
Kaliński, który codzień po sesyi przychodził do rotmistrza, zaczynał tracić tę gęstą minę, z jaką wprzódy występował.
Na zamku, w mieście, zaczynały się ucierać wrogie sobie żywioły. To co otaczało króla, na