Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

Uroczystszym też był ten wjazd, niż się król spodziewał; znaczny zastęp wojska pięknego, jaki Zygmunt prowadził z sobą, zwiększył się przed Krakowem pocztami licznemi i okazałemi, które na powitanie wyciągnęły.
Wspaniale wystąpił Myszkowski marszałek koronny, królowi oddany cały, w ośmset ludzi doskonałej jazdy i piechoty w nową barwę przybranej. Wyglądała ona z cudzoziemska, bo nigdy w Polsce piechoty własnej nie było, a ta, którą Stefan Batory począł zaciągać, na wzór niemiecki się zbroiła i ubierała, ale króla to razić nie mogło, bo ten strój i zbroja były mu najmilszemi.
Piękny oddział towarzyszył książęciu kościoła kardynałowi Maciejowskiemu, którego dwór też i duchowny orszak okazałości dodawał.
Stanisław Miński podkanclerzy, głuchy, ale bystry człek, ściągnął także chorągiew królowi w pomoc.
Sebastyan Lubomirski kasztelan wojnicki, Jan z Tęczyna, nie licząc pomniejszych oddziałów, które razem zebrane siłę nie do pogardzenia stanowiły.
Szpiegi Zebrzydowskiego z Wiślicy tu podesłane, niezbyt musiały miłem okiem na te tysiące spoglądać, których policzyć było trudno.
Lecz zdawało się Zebrzydowskiemu, otoczonemu najzuchwalszymi z rokoszan, któremu Herburt, Stadnicki i Smogulecki wmawiali, iż ustę-