Dla niego jawnem było, że rokosz słabym się czuł i uchodził, a odpowiedzią chciał złudzić.
Dworzanin pośpieszył tem prędzej. Ze wzgórza, na którem stał król z hetmanem i głównymi dowódzcami, widać było jak po Stadnickim, łatwe do rozróżnienia ufce Radziwiłłowskie także za Wisłę się cofać zaczęły. Szło to jednak opieszale.
Zebrzydowski pomimo to, nieulękniony czy zrozpaczony, pozostawszy sam ze stosunkowo niewielką garścią i trochą ludzi Radziwiłłowskich, zdawał się gotować do przyjęcia bitwy z nierównie już większą siłą króla.
Wojewoda ruski pośpieszył korzystając z położenia tego, do odcięcia mu odwrotu i osaczenia dokoła, ale z rozpoczęciem boju zawahał się.
Nie miał odwagi wziąć na siebie odpowiedzialności stanowczego kroku. Posłał po rozkaz do króla.
Chwila ta rozstrzygała, a nikt nie mógł odgadnąć nawet jakie Zygmunt miał usposobienie, co myślał... Przez cały ranek naradzał się cicho z O. Bernardem, przywoływał Skargę, wołał Myszkowskiego. Żółkiewski po pochodzie nużącym leżał chory, ale oświadczał, że ostatkiem sił na koń siąść gotów.
Znajdowali jednak Potoccy i książę Zbarażski, iż bez niego obejść się potrafią.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/098
Ta strona została uwierzytelniona.