Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

Na to Zebrzydowski odskoczył, udając podziwienie.
— Jakich warunków? ja o żadnych nie wiem?
— Jakto? — obrażony odparł Czarnkowski — wszakżeście się zobowiązali wyjawić te tajemnicze pobudki, które was do tak stanowczego kroku jak rokosz skłoniły?
Król się domaga objawienia tej tajemnicy, winniście ją dla własnego usprawiedliwienia. Nam naostatek senatorom zależy na tem, abyśmy wiedzieli kto z pośród nas doradzał królowi zdradę, kto mu absolutum dominium radził, kto frymarki ułatwiał. Ogólne obwinienie nas wszystkich podejrzanymi czyni.
Zebrzydowski jak był nawykł czasu rokoszu, począł się zżymać, rzucać, burzyć i opierać.
— Cóż to tak pilnego — zawołał — na to się znajdzie czas i miejsce. Chcecie mi tu jak pojmanemu jeńcowi jakieś narzucać warunki, jam tu dobrowolnie przyszedł, ja nie dam się oprymować. Przed sejmem stanę, tam miejsce.
— Królowi też przysięgę wierności złożycie — dodał Czarnkowski.
— Ja mu jej nie złamałem! — krzyknął wojewoda — nanowo przysięgać nie będę.
Co to są za exorbitancye, co za opresya! Ja tego nie zniosę!
Czarnkowski słuchał cierpliwie. Chciał z po-