Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

— A pewnie — zawarczał inny — ma kto władać, to wolę króla, co nam go Pan Bóg dał, niż takiego, co się chytrością narzucił.
Gubiata wziął się w boki.
— Siłaby o tem mówić — rzekł. — Dziś na obalonego łatwo krzyczeć, ale to był mąż, to był mąż!
Ktoś się rozśmiał.
— Herburtównej mąż! — zażartowano.
Nie zmięszał się Gubiata.
— Widzisz waszmość — wtrącił — i w tem był rozum nawet, że się z Herburtówną żenił, bo wiadomo, że Herburtowie są wszyscy nie dworacy, nie lizuny, ale rokoszanie. A kto mu testamentem zlecił syna i majątek? no i cały rozum statysty przekazał? hetman Zamojski.
— Tem się nie chwal — rzekł drugi — bo hetman w wojsku był żelazną ręką.
Gubiata zwrócił rozmowę.
— Jak Boga kocham, trzeba go bronić — dodał.
— A no jak?
Nastąpiło milczenie.
— Jak? — zamruczał Gubiata — nim się na cztery strony świata rozleziemy, powinniśmy pójść do pp. rotmistrzów i nasiąść na nich, aby oni do króla w poselstwie się udali za Zebrzydowskim.
Senatorowie go zgryzą, zjedzą, zniszczą. Wie-