Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

uznając, aby do niego mieli prawo się zwracać od rokoszan już rozwiązanych posłowie. Na sejm zresztą wszystko się odkładało, a król wyjeżdżał natychmiast do Krakowa, gdzie go łatwo znaleźć mogli.
Już też Jakób Potocki dowodzący strażą królewską i kopijnikami wydał do wojska rozkazy, aby zapobiegając wszelkim zmowom, kwarciani i wszelki żołnierz do namiotów Zebrzydowskiego się zbliżać nie śmiał, a rokoszan w obozie nie cierpiano.
Poruszenie umysłów było widoczne, obawiać się mógł łacno, aby zręczny wojewoda nie korzystał z niego, tembardziej, że — namyśliwszy się — i on i Radziwiłł udawali zupełnie przejednanych, przyrzekali co chciano, zobowiązali się słownie i na piśmie nie zwoływać więcej zjazdów i t. p.
W całym ciągu tego pochodu za rokoszanami i pod Janowcem, nasz Bajbuza bardzo był czynnym, w części z powodu że chętnie się nim posługiwano, wysoko ceniąc człowieka, a daleko więcej z własnego popędu, który go zmuszał badać, przypatrywać się i pragnąć wyrozumieć wszystko, co mu się nastręczało.
Król, który dla niego jak dla znaczniejszej części otaczających go osób okazywał się obojętnym, niekiedy Bajbuzie życzliwie się uśmiechał, kazał mu przychodzić, słuchał i z liczby tych, co się do służby poufałej nie rachowali,