padkiem się spotkał z hajdukiem Bajbuzy i dowiedział od niego, iż nie powrócił do gospody. Na myśl mu przyszedł Pękosławski, potem wyprawienie nagłe w nocy Janasza, i zląkł się o rotmistrza. Z Zebrzydowskim pod te czasy żartów nie było.
Przed lada sługą się wygadać ze swych podejrzeń nie mógł, i podumawszy trochę podszepnął mu.
— Nie macie czego tu czekać, powracajcie do domu, a dajcie znać komu należy, iż rotmistrza wam tu w Zamościu nie stało.
A gdy hajduk chciał rozpytywać więcej, dodał niecierpliwie.
— Wybierajcie się ztąd póki cali, rozumiesz! Rady nie dacie panu żadnej, a w domu trzeba żeby wiedzieli, że go niema.
Ruch nakazujący i naleganie Urowieckiego sprawiło, że hajduk już nie namyślając się do gospody pobiegł, konie kazał posiodłać i natychmiast wymknął się z miasta.
W czas się to stało, gdyż w kilka godzin potem Pękosławskiemu myśl przyszła ludzi Bajbuzy szukać i ich też zagarnąć, aby nie rozsieli trwogi, ale pobiegł ich dopytywać zapóźno, nierychło się dowiedział, i zmiarkowawszy ile godzin mieli przed nim do ucieczki, nie puszczał się w pogoń.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.