Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

popas, przy dobrej myśli, mimowolnie, tak że gdy na koń siedli znowu i na gościniec krakowski wyjechali, mieli za sobą Czabińskiego o niewiele stai.
Ratowało ich to, że pogoń wcale nie znała uchodzących i niebardzo się ważyć mogła na pierwszy lepszy poczet spotkany na drodze. Czabiński byłby ich może pominął nawet, ale się ludzie Szczypiora zdradzili sami.
Zaledwie się bowiem pogoń ukazała, niespokojni chwycili za broń i widocznie gotować poczęli do walki. Czabiński, któremu szło wielce o to, aby się zasłużył i okazał gorliwość swoją, bez namysłu rzucił się na Szczypiora, który zbiwszy się z ludźmi w kupę, hakownice kazał gotować, aby ognia dać natychmiast. Nastąpiło starcie, w którem siły z obu stron były równe, ale żołnierz rotmistrza daleko dzielniejszy i śmielszy, musiał wziąć górę.
Pomimo wielkiej wrzawy i zachęcania Czabińskiego, który krzyczał nieustannie: Bij! zabij! — hajducy jego ledwie się spróbowawszy ze Szczypiorowymi w części tył podali.
Ugodzony kulą padł sam dowódzca, a to było hasłem dla reszty, aby poszła w rozsypkę. Bajbuza chociaż osłabły długiem więzieniem, nie mógł się powstrzymać aby szabli nie dobyć i razem ze Szczypiorem nie rzucić się za uchodzącymi. A tu go hajduk, któremu na karku siedział, od-