wiedzieć gdzie iść, muszą się przecie z sumieniem swem rachować!
— Errare humanum est! — przerywał Ochocki — więc gdyby się omylili? jeżeli szli wedle sumienia i przekonania, nie są winni!
— A jeżeli prywata nimi kierowała? — wołał Bajbuza.
— Tedy powołani na sędziów sądźcie ich, karzcie — mówił doktor — ale pamiętajcie na to, że caro infirma, i że człowiek stworzenie słabe.
— A! toż to właśnie nieszczęście nasze, żeśmy słabi — dodawał Bajbuza. — Potrzeba nas hartować od kolebki, po spartańsku chować, a nie miękczyć i psuć jako dziś czynią. Zbytków się wyrzec należy, płochość zawczasu karcić.
Gdy tą drogą puszczał się Bajbuza, naówczas słuchacze spoglądali na siebie z politowaniem, bolejąc nad tem, że człowiek tak poczciwy, takie mógł w głowie chować zające.
Doktor mu wyrzucał, że chyba ze świata klasztor chce zrobić, co nie może być, Szczypior ramionami poruszał, Kaliński śmiał się.
Więzienie, w czasie którego długo sam ze swemi myślami mieszkał rotmistrz, jeszcze go uczyniło więcej egzaltowanym i dziwaczniejszym. Choroba też przyczyniała się do tego, że umysł niecierpliwy, niewolą cielesną znękany, najosobliwszemi wybrykami się rozrywał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.