Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

zad do obozu powrócili i dalej w nim mącić się starali, ale ich natychmiast pod straż wzięto. Noc upłynęła na burzliwych naradach po namiotach, które wypadły wszystkie przeciwko rokoszanom.
— Mógł kto chciał iść sobie do rokoszan i los Zebrzydowskiego dzielić — mówili hetmańscy — nikt nie trzymał ani bronił, ale kto przy królu został i wierność czcią rycerską poprzysiągł, strzymać ją powinien.
Z nadzwyczajną niecierpliwością oczekiwano skutku narad, na które trzydziestu najprzedniejszych dowódzców wybrano. Opierał się jako mógł Bajbuza, aby go i cześć ta i męka minęła, lecz król mieć chciał pomiędzy wybranymi.
Dodnia ruszyli pocztem pięknym do wsi między Warką a Orońskiem położonej, w której zjazd był naznaczony. Wojsko tymczasem miało godzin kilka pożądanego spoczynku. Sposobiono się tu nawet pozostać dłużej, bo najśpieszniejsze układy godzin sporo zająć musiały. Przepowiadano dni kilka, gdy około południa wysłani z obozu ukazali się już z powrotem.
Zbiegło się co żyło pod namiot hetmana, który tryumfował, bo zgadywał co się stało, a właśnie przeczuł, iż inaczej być nie może.
Zamiast stawić się do układów, rokoszanie pociągnęli ku Orońskowi. Domyślać się było